Foto. Tomasz Kasjaniuk
To były dni pełne emocji, walki i autentycznej sportowej radości. Polscy lekkoatleci zakończyli Drużynowe Mistrzostwa Europy w Madrycie z imponującym srebrnym medalem, choć jeszcze przed startem niewielu dawało im szansę na podium. Biało-czerwoni nie byli faworytami bukmacherów, a mimo to pokazali, że polska lekkoatletyka wciąż potrafi sprawiać niespodzianki. Drużynowy duch i odwaga w walce o każdy punkt są naszą największą siłą.
Najwięcej emocji przyniosła niedziela, kiedy kadra pokazała charakter od pierwszego do ostatniego startu. Kapitalnie spisali się młodzi, i właśnie to jest sygnał, który daje nadzieję na przyszłość. Zaczęło się od mocnego występu Marii Andrejczyk, która mimo nieidealnej techniki wywalczyła drugie miejsce w konkursie oszczepniczek i udowodniła, że nawet gdy nie wszystko gra, potrafi wywalczyć solidne punkty dla drużyny. Na wysokości zadania stanęła również Maria Żodzik, skacząc na 1,97 po raz pierwszy w karierze w sezonie letnim. Potwierdziła swój potencjał i zdobyła dla Polski kolejne drugie miejsce. Warto też wyróżnić Kingę Królik, która w biegu na 3000 metrów z przeszkodami wykazała się ogromną determinacją na finiszu. Trzeci stopień podium był nagrodą za walkę do samego końca.
Na stadionie w Madrycie nie zabrakło momentów, które wzruszały. Powrót Anity Włodarczyk do wielkiego sportu budził ogromny szacunek. Legendarna młociarka nie tylko wygrała konkurs i rzuciła najdalej w sezonie, ale pokazała, że ostatni taniec można wykonać z klasą i radością. Jej opanowanie i energia są inspiracją dla całej drużyny. Trzeba też podkreślić, jak dobrze prezentowali się młodzi sprinterzy. Igor Bogaczyński uzyskał czas 20.37 na 200 metrów, szósty wynik w historii polskiej lekkoatletyki. Sztafeta mieszana w składzie Szwed, Święty-Ersetic, Sołtysiak i Bukowiecka ustanowiła nowy rekord Polski i została liderem światowych tabel. Wygrali w Madrycie po emocjonującym biegu i kapitalnej końcówce Natalii Bukowieckiej.
Sobota była popisem doświadczenia i powrotu do najwyższej formy. Anita Włodarczyk pokazała, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Choć pierwsza próba nie wyszła, później rzut na 73.34 zapewnił jej pewne zwycięstwo. Pia Skrzyszowska sięgnęła po trzecie miejsce w biegu płotkarskim, a Piotr Tarkowski udowodnił, że wraca na swój poziom, przekraczając 8 metrów w skoku w dal.
Były też chwile trudniejsze. Nie wszyscy mogli być w pełni zadowoleni. Piotr Lisek, przyzwyczajony do wielkich sukcesów, tym razem musiał uznać wyższość rywali. Podobnie Maria Andrejczyk, druga w Europie, ale wszyscy wiemy, że stać ją na jeszcze więcej. W kilku konkurencjach wyniki były przeciętne i pozostawiają pewien niedosyt, zwłaszcza gdy patrzymy już w stronę tegorocznych Mistrzostw Świata w Tokio.
Mimo to dziś trzeba się cieszyć. Polska ekipa ósmy raz z rzędu kończy drużynowe mistrzostwa Europy na podium. To sukces, który buduje morale, daje napęd i pokazuje, że pomimo rotacji w składzie oraz odmłodzenia kadry wciąż możemy być groźni dla najlepszych. Cieszy postawa młodych, cieszy siła w konkurencjach biegowych, a powroty takich nazwisk jak Włodarczyk pokazują, że polska lekkoatletyka jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
Ale co dalej? Srebrny medal to powód do dumy, ale wyniki doskonałe przeplatały się z przeciętnymi. Za chwilę tegoroczne Mistrzostwa Świata w Tokio. Przed sztabem szkoleniowym ogrom pracy, by zbudować drużynę jeszcze silniejszą. Potencjał jest, motywacja jest. Z takim zapleczem młodych i powrotem wielkich mistrzów możemy liczyć, że to nie ostatni medal tej reprezentacji. Dziś jednak cieszmy się z tego, co udało się osiągnąć w Madrycie i już wypatrujmy kolejnych sportowych emocji!



