foto. World Volleyball
Reprezentacja Polski siatkarek rozpoczęła tegoroczną edycję Ligi Narodów od dwóch cennych zwycięstw. Najpierw Biało-Czerwone pokonały Tajlandię 3:0, a dzień później ograły gospodynie turnieju – reprezentację Chin – 3:1. Drużyna prowadzona przez Stefano Lavariniego pokazuje, że brązowe medale z dwóch ostatnich sezonów nie były przypadkiem. Widać głód, koncentrację i dojrzałość.
Mecz otwarcia z Tajkami rozpoczął się od wyrównanej gry. Obie drużyny szukały rytmu, ale to Polki jako pierwsze zaczęły dyktować warunki. W ataku wyróżniały się Martyna Czyrniańska i Martyna Łukasik, a środek skutecznie zabezpieczała Aleksandra Gryka. Kontrataki naszej drużyny przynosiły kolejne punkty, a końcówka należała do Łukasik, która serią zagrywek dała prowadzenie 21:18. Set zakończył się zwycięstwem Polek 25:22.
W drugiej partii nasza reprezentacja kontynuowała dobrą grę. Utrzymywała wysoką skuteczność w ataku, a swoje punkty dokładały Łukasik i Czyrniańska. Tajki jednak nie zamierzały odpuszczać – skuteczna obrona i cierpliwość pozwoliły im niemal odrobić straty. Przy stanie 24:24 presję wytrzymały Polki, które zachowały chłodną głowę i wygrały seta 26:24.
Trzeci set do stanu 11:11 był bardzo wyrównany. Wtedy jednak Polki włączyły wyższy bieg. Punktowały Czyrniańska, Stysiak i Łukasik. Polska wypracowała przewagę 20:15 i dowiozła ją do końca. Spotkanie skutecznym atakiem ze środka zamknęła Agnieszka Korneluk, ustalając wynik na 25:22 i 3:0 w całym meczu.
Dzień później rywalkami Polek były Chinki – gospodynie turnieju i zespół znacznie bardziej wymagający. Agnieszka Korneluk nie miała wątpliwości, że to będzie trudniejsze spotkanie. I rzeczywiście – emocji nie brakowało. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Do stanu 15:15 żadna z drużyn nie potrafiła przejąć kontroli. W kluczowych momentach znów zadziałała zagrywka Korneluk i skuteczny atak Czyrniańskiej – 25:22 dla Polski.
Drugi set to lepsza gra Chinek, które skutecznie zneutralizowały nasze skrzydła i dołożyły solidny blok. Choć w końcówce Polki próbowały odrobić straty, przegrały 20:25. Przełom nastąpił w trzeciej partii – gra Biało-Czerwonych ponownie nabrała rytmu. Świetnie funkcjonował blok Korneluk, a końcówkę rozstrzygnęły zagrywki Aleksandry Gryki. Korneluk zamknęła seta atakiem ze środka – 25:19.
Czwarty set rozpoczął się od prowadzenia Chinek 6:3, ale Polki cierpliwie odrabiały straty. Punktowały Stysiak i Łukasik, obrona i kontratak dały przewagę 13:10. W końcówce nasze zawodniczki były już nie do zatrzymania. Mecz efektownym atakiem zakończyła Stysiak – 25:21 i 3:1 dla Polski.
Po dwóch meczach Polki mają na koncie komplet zwycięstw i sześć punktów. Wciąż przed nimi pojedynki z Turcją (7 czerwca) i Belgią (8 czerwca), ale już teraz można powiedzieć jedno – drużyna Lavariniego gra dojrzale, rozsądnie i konsekwentnie. Nie ma tu przypadku. Każdy punkt jest wypracowany, a każda zawodniczka wie, po co jest na boisku.
Po dwóch brązowych medalach nikt w zespole nie mówi o osiadaniu na laurach. Korneluk podkreśla, że celem jest dalszy rozwój i walka o podium – także w tym sezonie. Jeśli utrzymają taką dyspozycję, nie są bez szans. W Pekinie grają pewnie, odpowiedzialnie i bez kompleksów. A to w Lidze Narodów przynosi konkretne efekty.