📸 Foto: Jimmie48 / WTA
Magdalena Fręch rozpoczęła tegoroczny Roland Garros od najbardziej zaskakującego wyniku dnia. Pokonała byłą wiceliderkę światowego rankingu, Ons Jabeur, 7:6(4), 6:0 i awansowała do II rundy, zostawiając Tunezyjkę bez odpowiedzi i bez argumentów.
Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki. Pierwszy set obfitował w długie wymiany z głębi kortu, w których obie zawodniczki szukały rytmu. Jabeur starała się kontrolować grę, ale Fręch grała cierpliwie, solidnie i – co kluczowe – nie popełniała błędów w decydujących momentach. Tie-break zakończony wynikiem 7:4 dla Polki otworzył drzwi do niespodzianki.
Drugi set był jednostronny. Fręch wykorzystała każdą słabość rywalki, a tych było coraz więcej. Jabeur zaczęła popełniać błędy, nie była w stanie utrzymać regularności, a jej serwis przestał istnieć – osiem podwójnych błędów serwisowych to statystyka, która mówi sama za siebie. Ruch na korcie sugerował również, że Tunezyjka nie była w pełni sprawna fizycznie.
Dla Fręch to największe zwycięstwo w karierze na poziomie wielkoszlemowym. Zawodniczka z Łodzi, która w przeszłości potrafiła zaskakiwać solidne rywalki, tym razem pokazała, że potrafi zagrać mecz na najwyższym poziomie od pierwszej do ostatniej piłki. Bez szarż, bez błędów, z zimną głową – przeszła przez mecz jak profesjonalistka.
Dla Jabeur porażka oznacza kolejny trudny moment w ostatnich miesiącach. Po kontuzjach i nierównych występach, dzisiejszy mecz może być sygnałem, że droga do odzyskania dawnej formy będzie dłuższa niż się wydawało. Jeszcze niedawno była w finale Wimbledonu i US Open. Dziś opuszcza Paryż bez choćby jednego wygranego seta.
Fręch w kolejnej rundzie zmierzy się z teoretycznie niżej notowaną rywalką, a przed nią szansa, by pierwszy raz w karierze awansować do trzeciej rundy Roland Garros. Na razie pokazała, że potrafi wykorzystać moment.