Po olimpijskim triumfie w Paryżu i ustanowieniu legendarnego już rekordu świata (6,06 sekundy), Aleksandra Mirosław nie zwalnia tempa. Podczas zawodów Pucharu Świata na indonezyjskim Bali potwierdziła swoją dominację we wspinaczce na czas, sięgając po złoto w bezapelacyjnym stylu.
Już w kwalifikacjach Polka zaprezentowała rewelacyjną formę, osiągając czas 6,34 sekundy – wynik, który był nieosiągalny dla pozostałych zawodniczek. Takie otwarcie nie pozostawiało złudzeń: Mirosław przyjechała na Bali nie tylko po kolejne punkty rankingowe, ale przede wszystkim po zwycięstwo. W 1/8 finału zmierzyła się z Capucine Viglione. Francuzka walczyła ambitnie, ale tempo narzucone przez aktualną mistrzynię olimpijską okazało się zbyt wysokie. Polka przeszła do kolejnej rundy z bezpieczną przewagą.
Ćwierćfinał mógł okazać się punktem zwrotnym. Aleksandra nie wystartowała idealnie i przez większość biegu przegrywała z Desak Made Dewi – reprezentantką gospodarzy. Gdy wydawało się, że sensacja wisi w powietrzu, Indonezyjka popełniła błąd w górnej partii trasy, co pozwoliło Mirosław nie tylko odrobić stratę, ale i wygrać z czasem 6,57 sekundy. To był moment, w którym doświadczenie i opanowanie wzięły górę nad nerwami.
W półfinale czekała na Polkę Koreanka Jimin Jeong. Tym razem wszystko zagrało perfekcyjnie – rywalka popełniła falstart, a Mirosław utrzymała rytm, meldując się w finale z bardzo dobrym czasem 6,41 sekundy. W decydującej rundzie nie pozostawiła żadnych wątpliwości, pokonując Chinkę Yafei Zhou z czasem 6,37 sekundy. Przewaga była wyraźna, a sposób, w jaki Ola pokonała trasę – bezbłędny technicznie i wyważony siłowo – przypomniał kibicom, dlaczego to właśnie ona jest ikoną tej dyscypliny.
Wygrana na Bali to nie tylko kolejny tytuł w bogatej kolekcji Mirosław. To także sygnał dla całego świata wspinaczki sportowej, że rekordzistka świata i mistrzyni olimpijska nie zamierza oddawać pola młodszym zawodniczkom. Jej regularność, technika startowa i panowanie nad stresem stawiają ją w pozycji wzorca dla kolejnych pokoleń wspinaczy. Po udanym sezonie olimpijskim Mirosław pokazuje, że nie przestaje się rozwijać – zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Jej występ na Bali to potwierdzenie, że wspinaczka na czas ma swoją królową. I że ta królowa nie planuje abdykować.