foto. Grzegorz Michałowski
Kanadyjkarze reprezentacji Polski wciąż przebywają w Mina de Sao Domingos, gdzie przygotowują się do nowego sezonu. Nowy sztab naszej kadry obrał czteroletni plan, a jego zwieńczeniem mają być medale igrzysk olimpijskich w Los Angeles. – Serhii Bezuhlyi wniósł świeżość, ale koncepcję mamy podobną – mówi Michał Śliwiński, który wrócił do sztabu biało-czerwonych.
Polacy mają przed sobą jeszcze cztery dni z trzytygodniowego obozu w Portugalii. Biało-czerwoni trenują pod okiem nowego sztabu. Przypomnijmy, że trenerem głównym został Ukrainiec Serhii Bezuhlyi, a pomagają mu Michał Śliwiński, który wrócił do kadry oraz Marcin Grzybowski. – Ale wszyscy mamy taką samą koncepcję – tłumaczy Śliwiński. – Serhii wniósł trochę świeżości, bo współpracował z mistrzami olimpijskimi, a także w innych reprezentacjach poza Polską. Dodaje więc trochę takiego doświadczenia. Marcin też ma swoje spostrzeżenia i podczas wspólnych zebrań dochodzimy do wspólnych decyzji. Poprawiamy niuanse, ale jeśli chodzi o główną koncepcję czy plany treningowe, to patrzymy na to jednym, wspólnym okiem.
Najważniejsze, że atmosfera w naszej kadry jest bardzo dobra. – Zawodnicy sami to podkreślają – mówi Śliwiński. – Tym bardziej, że nie mamy żadnych problemów organizacyjnych czy z dyscypliną. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, współpraca przebiega naprawdę dobrze.
Co ciekawe, Bezuhlyi cały czas pracuje nad swoim polskim, by w pełni porozumiewać się z zawodnikami w naszym ojczystym języku. – Czasami brakuje mu niektórych słów, ale oczywiście mu pomagamy – mówi Śliwiński, który sam kiedyś reprezentował Ukrainę. – Myślę, że w ciągu pół roku opanuje już polski, a w przyszłym sezonie będzie mówił perfekcyjnie. To jednak tylko kwestia techniczna. Na tym obozie naprawdę dobrze pracujemy, ale bez zbędnej presji.
Warto przypomnieć, że w kadrze kanadyjkarzy jest również syn Śliwińskiego, Arsen. Jak patrzy na niego tata, który jednocześnie jest jego trenerem? – Traktuję go jak normalnego zawodnika – rozwiewa wątpliwości szkoleniowiec. – W takim przypadku może dobrze, że w sztabie są również inne osoby, które mają większy wpływ. Ale i tak nie byłoby tutaj żadnej faworyzacji czy innych tego typu tematów.
Do tej pory nasi kanadyjkarze, których wspiera sponsor główny Polska Grupa Energetyczna S.A., w Portugalii nie narzekali na kontuzje. – Nikt też nie zachorował, więc ten pierwszy etap można praktycznie uznać za udany. Drugi będzie już inny, na większych obciążeniach, krok po kroku będziemy zwiększać intensywność – dodaje Śliwiński.
Wszystko po to, by jak najlepiej przygotować się nie tylko do najbliższego sezonu, ale również… igrzysk olimpijskich w Los Angeles. To jest bowiem długofalowy cel naszej kadry. Partnerem Polskiego Związku Kajakowego jest LOTTO. – Nie chcemy forsować zawodników. Oczywiście peak formy będziemy szykowali w każdym sezonie na sierpień, kiedy są imprezy mistrzowskie, w których czołowa szóstka powinna być w strefie medalowej. To będą jednak poszczególne kroki do 2028 roku i igrzysk w Los Angeles – kończy Śliwiński.